wtorek, 12 maja 2020

Dyziowe podróże z książką i rodziną

Zapraszamy na Dyziowe podróże z książką i rodziną. Dzisiaj czytamy "Zebrę Zanzibar" - Felicji Law. #NieczytaneNadrobię! #BibliotekawRzeczniowie
Zanzibar jest historią o wartości wyobraźni oraz pragnieniu, aby zrealizować swoje marzenia.
Po wysłuchaniu tej historii, użyjcie swojej wyobraźni i namalujcie lub wykonajcie dowolną techniką- niezwyczajną, niecodzienną zebrę.

Zdjęcie pracy prześlijcie w wiadomości prywatnej na Fanpage biblioteki.
Najciekawsze prace zostaną nagrodzone

Czytamy "Zebrę Zanzibar" - Felicji Law - KLIKNIJ - POSŁUCHAJ

środa, 6 maja 2020

Opowieść o kocie Garfieldzie II i ...

Zaprosiliśmy Państwa do udziału w zbieraniu opowieści: literackich, plastycznych i fotograficznych w ramach bibliotecznego konkursu "Opowieści Dyzia Marzyciela". Aby Wszystkich jeszcze bardziej zachęcić dzielę się z Wami moją opowieścią. Pamiętajcie nikt nie jest pisarzem. A sztuka opowieści pamięta naszych przodków sprzed wielu pokoleń. Dołączmy do grona opowiadaczy.

Na zdjęciach bohater opowieści przed komputerem i zamaskowany w czytaniu! Wszak na 8 maja przypada Dzień Bibliotekarza, a ja jego Pani jestem bibliotekarką. Ale czy on o tym wie? I czy go to w ogóle obchodzi!

Opowieść o kocie Garfieldzie II i pani, która nie lubi ani kotów ani psów

Ponoć ludzie dzielą się na tych, co lubią koty i na tych, co lubią psy. Ja nie lubię ani jednych ani drugich. O pierwszych pamiętam przestrogę z dzieciństwa, że kot może przegryźć człowiekowi szyję podczas snu, a pies mnie kiedyś pogryzł. No, ale koniec końców mam i kota i psa. Kot pochodzi prosto z Warszawy. I przez długi okres aklimatyzacji wyprowadzaliśmy go na spacer na smyczy. Było to bardzo kłopotliwe i dosyć śmieszne. Bo wiecie kot na smyczy na wsi to lekki „obciach”- co też wytknął nam któregoś dnia weterynarz goszczący na naszym podwórku. Kot przybył wcześniej, po śmierci swego poprzednika, którego ja po prostu kochałam i to z wzajemnością. Oba były i obecny to Rudaski (tak mówi Julka – moja siostrzenica), kocury płci męskiej o używanym dla nich imieniu filmowego pierwowzoru Garfield. Słyszycie, co ja mówię! Kochałam kota tak, tak. A w drugim zdaniu powiedziałam zupełnie coś odwrotnego. Kobieca przewrotność! Garfield I był przybłędą. Przybył do nas wychudły, a zarazem pełny godności i tajemniczości. Przez całe swoje jestestwo w naszym domu leczył nasze bóle rąk, brzucha, nóg bezbłędnie wtulając się w nasze obolałe miejsca. Był zaprzyjaźniony nie tylko z nami, ale też z naszymi poprzednimi psiakami malutkim Rufikiem i dużym wilczurem Dragonem. Po kilku latach pobytu u nas zobaczył go nasz znajomy. I powiedział, że to był jego kot. Rozpoznał go bezbłędnie po plamce i drogich upodobaniach żywieniowych. Ale Garfield I odszedł od nas do Kociego Nieba po śmierci swojego psiego przyjaciela Rufika. A po nich odszedł też Dragon. A my wszyscy, ich człowiecza rodzina ze smutkiem zostaliśmy sami. I wtedy mąż sprowadził do naszej rodziny Garfielda II. Oj nie jest on podobny do swego poprzednika. Chyba, że z wyglądu. Ale charakter ma zgoła odmienny. Łachudra nie reaguje na żadne kici, kici. Śpi gdzie chce. Za to dobrze wie, kto mu da jeść. Jak myślicie, kto? No oczywiście ja! Potrafi obudzić mnie rano bez jednego miauknięcia dotykiem mordki. Ja wstaje, idę do pracy a on wyleguje się na mojej części łóżka. Przychodzę z pracy, a on myk – Daj mi jeść. Za chwilę wypuść mnie! A teraz wiecie, co robi? Siedzi przed monitorem i już nie napiszę nic, bo zasłania mi ekran. A niech śpi. Acha mówiłam, że mam psa- Dorę.  Ale to już inna opowieść. Ponoć ludzie dzielą się na tych, co lubią koty i na tych, co lubią psy. Ja nie lubię ani jednych ani drugich.

Oto bohater opowieści: